CZYŚCIEC - DZIEŃ ZADUSZNY

Ks. Dawid Pietras
Gorzów Wlkp. 2013 r.

HOMILIA NA DZIEŃ ZADUSZNY

W dniu wczorajszym Kościół trwał na modlitwie przez wstawiennictwo świętych, mieszkańców nieba! Dziś natomiast podejmuje refleksję nad przemijaniem… wspominając naszych zmarłych. W kontekście tej medytacji nad kruchością ziemskiego, zatrzymajmy się nad tajemnicą stanu pośmiertnego oczyszczenia z grzechów zwanego czyśćcem. Dziś bowiem jest dzień szczególnej modlitwy za zmarłych, o ich wieczne zbawienie! Tertulian już w drugim wieku pisał: „Corocznie w pewnym dniu składamy ofiarę za dusze zmarłych”.

Zagadnienie czyśćca, jak i w ogóle życia wiecznego od zawsze trapiło człowieka. Chętnie podejmowane są dyskusje na temat rzeczy ostatecznych, tego co przed nami…

Czym więc jest czyściec?

Z pomocą przychodzi nam Katechizm, w którym czytamy, że „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, chociaż są już pewni swego wiecznego zbawienia, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do radości nieba” (KKK 1030).

Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że czyściec nie jest karą za grzechy. Bo czyż Bóg może karać, powodując cierpienie? Czyściec – jak wskazuje sama nazwa – to bardziej sprawa oczyszczenia, można by powiedzieć, jakiejś duchowej higieny. To konsekwencja ludzkich grzechów, które trzeba odpokutować.

Wspaniale to wyjaśniła św. Katarzyna z Genui w znanym dziele „Traktat o czyśćcu”. Napisała w nim: „Istota Boża jest samą czystością i nieskazitelnością i (…) dusza, która by miała w sobie jakąś niedoskonałość, a nawet jej najmniejszy cień, wolałaby raczej rzucić się w tysiące piekieł niż stanąć przed Boskim Majestatem z jakąś zmazą na sobie. Widząc zatem, że czyściec jest na to przeznaczony, żeby ją oczyścić (…) sama się w niego rzuca, upatrując w tym wielkie miłosierdzie Boże”.

Z tego wynika, że na spotkanie z Bogiem, który jest Miłością trzeba być przygotowanym. Trzeba być przygotowanym jak na spotkanie wybitnej persony.

Św. Jan Vianney idąc za słowami Ojców Kościoła napisał w kazaniu na dzień zaduszny, że „czyściec jest w pobliżu piekła”. Pisze też, że niektórym duszom Bóg pozwala pokutować w miejscu ich grzechu.

Drodzy Bracia i Siostry!

Mistyczne dzieła Świętych, dla których stan czyśćca nie był tajemnicą, opowiadają o podziale czyśćca na kilka sfer, kręgów, w których zmarli doznają cierpień zmysłów według grzechów uczynionych na ziemi. Mówią, że w czyśćcu panują ciemności. Tradycja Kościoła jednak bliżej nie precyzuje tego cierpienia, mówi jednak o ogniu czyśćcowym! Św. Jan Vianney pisze, że nie różni się on od piekielnego, tylko że trwa do czasu, a tamten jest wieczny. Św. Bernardyn: „Pomiędzy naszym ogniem naturalnym a czyśćcowym taka jest różnica, jak między ogniem malowanym a prawdziwym”. Św. Tomasz z Akwinu: „Jedna iskierka ognia czyśćcowego więcej dokucza niż najsroższe męczarnie tego życia”.

Czym jest ten ogień, o którym piszą święci, a o którym mówił także Sobór Florencki?

Zagadnienie tego ognia podjął papież Benedykt XVI w swej encyklice o chrześcijańskiej nadziei, upatrując istotę czyśćca w spojrzeniu Boga! Pisał: „Pod Jego spojrzeniem topnieje wszelki fałsz. Spotkanie z Nim przepala nas, przekształca i uwalnia, abyśmy odzyskali własną tożsamość. (…) Jego wejrzenie, dotknięcie Jego Serca, uzdrawia nas przez bolesną niewątpliwie przemianę, niczym przejście przez ogień. Jest to jednak błogosławione cierpienie, w którym święta moc Jego miłości przenika nas jak ogień (…)”. (encyklika Spe salvi).

To ogień Bożej miłości, ogień Ducha Świętego, który wywołuje w duszy czyśćcowej potężne pragnienie Boga i uzmysławia jej własną grzeszność.

Dusza czyśćcowa trwa więc w zasięgu Bożego spojrzenia! SAMA JEDNAK GO NIE WIDZI, o czym poucza nas wielu świętych mistyków! Pragnie Go ujrzeć, lecz nie jest w stanie.

Dla zobrazowania tej niemożności oglądania Boga wyobraźmy sobie, że mamy spojrzeć w oczy osobie nam najbliższej, którą ciężko zraniliśmy. Jest to istne cierpienie podsycane przez wyrzut sumienia. A co dopiero, kiedy trzeba spojrzeć w oczy samemu Bogu! Kiedy zanika wszelkie udawanie, iluzja, widzimy dokładnie swój grzeszny stan serca, a przed nami jest ten, kto wie o nas wszystko!?

Cierpienie czyśćcowe porównać można jeszcze do bólu wystawionych na niezwykle ostre światło oczu przyzwyczajonych do ciemności! Musi minąć jakiś czas zanim oczy nabiorą zdolności trwania przed tym światłem. W czyśćcu ciemność grzechu wystawiona jest na światłość prawdziwą, którą jest Bóg. Bóg spogląda na człowieka z miłością, a on oślepiony własnym grzechem, nie może spojrzeć w Jego kochające oblicze. Dopiero w pełni oczyszczony może osiągnąć uszczęśliwiające widzenie Boga (visio beatifica).

Drodzy w Panu!

Z tego, co usłyszeliśmy wyraźnie wynika, że to człowiek jest przyczyną swego czyśćcowego cierpienia. Człowiek jest sprawcą grzechu, który go oddalił od miłości Boga. Człowiek, który nie nauczył się za życia miłości, musi się jej uczyć po śmierci i pokutować za swoje grzechy.

Trudna i bolesna jednak jest ta pośmiertna nauka. Św. Ojciec Pio powiedział kiedyś, że największe cierpienie na ziemi jest nieporównywalne z najmniejszym cierpieniem czyśćca.

Siostra Maria Gabriela, która pod koniec XIX-ego wieku ukazywała się siostrze Marii od Krzyża we Francji, przekonywała, że średnia długość trwania czyśćca wynosi od trzydziestu do czterdziestu lat. Przyznała jednak, że mimo iż cierpi już lat osiem, ma przeczucie, że trwa to już najmniej dziesięć tysięcy lat. I przyznała do tego, że określa te wartości „według rachuby ziemskiej, bo tu wszystko odbiera się inaczej”.

O długości trwania czyśćca dopowiada Benedykt XVI we wspomnianej już encyklice o nadziei, pisząc: „Jest jasne, że nie możemy mierzyć trwania tego przemieniającego wypalania miarami czasu naszego świata. Przemieniający moment tego spotkania wymyka się ziemskim miarom czasu – jest czasem serca (…)”. Maryja mówiła w Fatimie o kilkunastoletniej Amelii, która „pozostanie w czyśćcu do końca świata”.

Duszom czyśćcowym towarzyszy jednak radość, jak pisze św. Katarzyna z Genui. Wiedzą, że ich jedynym celem jest tylko Bóg, do którego się zbliżają. Są już zbawione.

Mimo tej radości z faktu zbawienia ogarnia je wciąż wielka tęsknota za Bogiem, za spotkaniem z Nim w pełni własnej miłości, którą umniejsza grzech. Oczekują więc na naszą pomoc, jakby na pomoc z zewnątrz. Same za siebie bowiem modlić się nie mogą.

Jak więc pomóc naszym zmarłym? Jakie są sposoby pomocy duszom czyśćcowym?

Na pierwszym miejscu jawi się Msza św. Tak orzekł Sobór Trydencki. Na ołtarzu w mistyczny sposób uobecnia się ofiara Jezusa na Kalwarii. To ofiara Boga dla człowieka! Nie ma większego daru. Wielką siłę mają szczególnie msze św. Gregoriańskie. 30 mszy to dar bez ceny. Według mistyczki Fulli Horak dziś w dzień zaduszny wszystkie dusze idą pod ołtarze świata, by czerpać łaski z ofiar Mszy świętych. Cierpienia w czyśćcu na ten dzień ustają z Bożej łaski. Tak też mówiła s. Maria Gabriela w „Rękopisie z czyśćca”.

Modlitwa różańcowa to po mszy św. najskuteczniejszy środek pomocy. Według św. Faustyny Maryja przynosi ochłodę duszom czyśćcowym i dlatego nazywana jest przez nie „Gwiazdą Morza” (Dz 20).

Pomocne jest też cierpienie ofiarowane za zmarłego.

Odprawienie Drogi Krzyżowej

Odpusty

Ćwiczenie się w cnotach wiary, nadziei, miłości, sprawiedliwości i innych… oraz ofiarowanie dobrego uczynku

Kropienie wodą święconą (np. przy wchodzeniu do kościoła)

Zapalanie świec jako akt pamięci i miłości

„Za dusze można ofiarować każdy drobiazg. Już choćby sam trud pójścia na cmentarz, niesienie wianka, ścisk w tramwaju, zziębnięcie, przemknięcie – wszystko. Trzeba tylko świadomie to ofiarowywać. Intencja nadaje wartość i znaczenie każdemu wysiłkowi” – pisała wspomniana już polska mistyczka XX-ego wieku - Fulla Horak.

Spójrzmy jednak jak często przechadzamy się po cmentarzu jak po parku! Coraz częściej widzimy w tym miejscu ludzi z papierosem w ręku… ze słuchawkami w uszach… z psem na smyczy… Może pamiętamy o naszych zmarłych, ale czy się za nich modlimy?! A może nasz pobyt przy grobie bliskiego ogranicza się do rodzinnego gawędzenia w stylu: „a mógł pożyć dłużej…”.

A obowiązkiem jest modlitwa za nich. Jesteśmy przecież jedną rodziną, jednym Kościołem! My pielgrzymującym na ziemi, a oni oczyszczającym się… I może być tak, że do dziś dręczą nas wyrzuty sumienia wobec kogoś, kogo zraniliśmy, kto jednak już odszedł do wieczności. Pamiętajmy, że modlitwa za tego człowieka może stać się wspaniałym darem, którego oczekuje! … jakimś sposobem przeprosin…

Pomyślmy też o własnej wieczności. Od zaraz zacznijmy pokutować za grzechy naszego życia. Tyle popełniliśmy grzechów śmiertelnych i Bóg je odpuścił w spowiedzi św. Jednak czy daliśmy wystarczające zadośćuczynienie?

Warto wspomnieć o tzw. przywileju sobotnim dla noszących szkaplerz karmelitański. Maryja obiecała przez papieża Jana XXII, że wyzwoli z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci osoby, które nosząc szkaplerz, będą przestrzegać cnoty czystości wg własnego stanu. Podobnie i czciciele św. Michała Archanioła mogą liczyć na jego pomoc, a nawet na wybawienie z czyśćca w jego święto.

Zechciejmy dziś wesprzeć te biedne dusze czyśćcowe naszymi modlitwami, a one nam się odwdzięczą. Mogą się bowiem modlić za nas i orędować w dniu śmierci i naszego sądu. Są bardzo wdzięczne za pomoc i uwolnienie z tak wielkiego cierpienia. Św. Katarzyna z Bolonii mówiła, że za ich wstawiennictwem szybciej otrzymywała łaski, niż za pośrednictwem świętych nieba!

Pomóżmy naszym zmarłym przeżyć ten oczyszczający czas cierpienia, by rychło mogli posiąść obiecane przez Chrystusa mieszkanie w DOMU OJCA.